Floyd Mayweather Jr - prawdopodobnie najlepszy bokser świata bez podziału na kategorie wagowe.
EKSPERCI...
Zaraz po ogłoszeniu zwycięstwa na punkty Floyda Mayweathera Juniora nad Miguelem Cotto, natychmiast rozgorzała dyskusja jak to okradziono z tytułu portorykańczyka. Tak samo było po walce z Oscarem de la Hoyą. Najgorsze jest to, że w podobnym tonie często wypowiadają się eksperci, którzy naprawdę mają dużą wiedzę o boksie. Niestety często oceniają walki na podstawie osobistych sympatii i emocji, niejednokrotnie przecząc swoim komentarzem faktom dziejącym się w ringu. To tzw. myślenie życzeniowe. Najlepszym tego przykładem jest oczywiście polsatowski "ekspert bokserski” – komentator Andrzej Kostyra, który o boksie wie co prawda bardzo dużo i kwieciście się o nim wypowiada, ale niestety na samym boksie od strony technicznej po prostu się nie zna. Jeśli się nie zgadzacie, to ochłońcie i obejrzyjcie sobie w spokoju, bez emocji raz jeszcze obie wymienione walki runda po rundzie, cios po ciosie i sami stwierdzicie, że w obu przypadkach zwycięzcą był Floyd.
BOKSER DOSKONAŁY
Mayweather Jr. jest niedoścignionym mistrzem defensywy. Jest wyjątkowo trudny do trafienia i ma doskonały przegląd sytuacji nawet w zwarciu. Jest obdarzony znakomitym refleksem, szybkością i wyczuciem dystansu, co pozwala mu świetnie unikać ciosów przeciwnika. Właściwie tylko raz widziałem go w tarapatach, kiedy to w 2 rudzie walki z Shanem Mosleyem został potężnie trafiony i nogi się pod nim ugięły. Ale nawet wtedy, będąc zamroczony, pokazał jak doskonale należy się zachować się w takich sytuacjach, przytrzymując się rąk przeciwnika, klinczując i dając sobie czas na "otrzeźwienie”. W kolejnych rundach nie pozwolił już sobie na taką słabość i zdominował przeciwnika.
JEŚLI MYŚLISZ TAK SAMO, WRZUĆ NA TABLICĘ! =>>> ZOBACZ SHORTA!
37-letni pięściarz, z każdym pojedynkiem walczy coraz bardziej oszczędnie. Nie jest typem fightera, który próbuje zasypać przeciwnika ciosami. Jego styl to raczej chowanie się za szczelną gardą i wyprowadzanie szybkich kontr. Wydaje się, że w każdej walce robi minimum, aby zwyciężyć i nie przeforsować się zbytnio. Stąd stosunkowo niewielka ilość pojedynków zakończonych przed czasem (walk: 47; zwycięstw: 47; nokauty: 26). Z tego samego powodu jego potyczki często wydają się być wyrównane lub wręcz brzydkie, bo toczone są w zwarciu i klinczu. Doskonałym tego przykładem była walka z Rickym Hattonem, która wyglądała bardziej na szarpaninę niż prawdziwy boks. Floyd jednak zakończył tę walkę niezwykle efektownie, nie pozostawiając złudzeń angielskim kibicom kto jest lepszym bokserem.
Świetny filmik pokazujący fenomenalne umiejętności defensywne Floyda, a w tle, bardzo adekwatny do obrazu, stary hit MC Hammera "You can't touch this":
Jak już pisałem, Mayweather dysponuje świetnym przeglądem walki nie tylko kiedy toczy się w zwarciu, ale jest również doskonały na dystans. Ma bardzo duży zasięg ramion w porównaniu do przeciwników o podobnych parametrach wzrostu (173cm) i jest przy tym niesamowicie szybki. Z obu tych atutów potrafi świetnie korzystać. Kiedy atakuje, jest niezwykle groźny i precyzyjny. Duży procent wyprowadzanych ciosów ląduje tam, gdzie sobie założy, a przeciwnik się nie spodziewa. Ma również rzadko spotykaną umiejętność kontrolowania pojedynków, reagując adekwatnie do wydarzeń w ringu i dostosowując taktykę do sytuacji. To zapewnia mu spokój, nawet w chwilach, gdy wydawałoby się, że wyraźnie przegrywa na punkty. Nie wdaje się w niepotrzebne bijatyki, tylko konsekwetnie punktuje przeciwników, co w konsekwencji zapewnia mu zwycięstwa.
TO W KOŃCU NAJLEPSZY, CZY NIE?
No dobra. W takim razie – zapytacie – dlaczego napisałem, że to "prawdopodobnie” najlepszy bosker świata bez podziału na kategorie wagowe. Ano z tego powodu, że nie walczył jeszcze z Mannym Paquiao, którego również uważam za wybitnego pięściarza i którego darzę wyjątkową sympatią – Pac Mana nie sposób nie lubić. Niemniej, uważam, że w potyczce z Amerykaninem przegrałby z kilku powodów. Po pierwsze nie trafiałby czysto Mayweathera mimo lawiny wyprowadzanych ciosów – Floyd naprawdę potrafi się doskonale bronić i zbierać ciosy na gardę, które często są traktowane przez pseudo ekspertów jako czyste. Po drugie sam Paquiao nie jest tak dobry w defensywie jak Floyd, bo swoją taktykę opiera na nieustającym ataku, a Mayweather wie dobrze jak to wykorzystać. Po trzecie Manny jest nieco słabszy fizycznie i nie jest w stanie posłać Floyda na deski – musiałby go wyjątkowo czysto trafić, ale na to Amerykanin by mu nie pozwolił. Przewagi Filipińczyka to kondycja, szybkość i ilość wyprowadzanych ciosów, jednak tu nie wiadomo na co stać Mayweathera, bo do takiego starcia byłby na pewno doskonale przygotowany kondycyjnie i również szybkościowo, co zniwelowałoby siłę rażenia "Pac Mana". Dlatego sądzę, że w pojedynku obu panów górą byłby Mayweather.
A teraz czas na atak! Pozamykajcie tylko wszystkie reklamy i przypisy, a potem patrzcie i podziwiajcie:
"Money” nie jest najsympatyczniejszym i zachowującym się fair bokserem – przykład w jaki sposób wygrał z Ortizem oraz to, jak po walce podczas wywiadu odnosił się do Larry’ego Merchanta obrazuje wszystko. Jest on jednak niezwykle pewnym siebie zawodnikiem, znającym swoje atuty – te, o których piszę powyżej, jak i pewnie wiele innych, o których sam nie mam pojęcia. Jest też przekonany o tym, że wygrałby z "Pac Manem”. To dlaczego wygląda na to, że unika tej walki? Piszę "wygląda na to”, bo w zawodowym boksie nigdy tak naprawdę nie wiadomo z jakich powodów do pewnych pojedynków nie dochodzi, za dużo tam pozasportowych aspektów, by jednoznacznie to oceniać. Mimo wszystko to chyba właśnie Floyd nie chciał tej walki, przynajmniej dotychczas. Być może dlatego, że Mayweather ma troszkę więcej do stracenia – jako jedyny z aktywnych legend boksu ma nieskazitelny bilans walk i nie chciałby go popsuć. Poza tym kasa! Jak wiemy Amerykanin uwielbia pieniądze i nie lubi się nimi dzielić, a będzie musiał, bo czeka go wyrok w sprawie rozwodowej. Z tych powodów żąda 60% zysków z potencjalnej walki z Mannym, a na to nie za bardzo chcą się zgodzić obóz Filipińczyka. Do tego dochodzą spory o badania krwi i moczu przed walką, bo obaj się obawiają o niedozwolone wspomaganie przeciwnika. W tej kwestii jednak nie sposób wyłonić z medialnego szumu kto kogo właściwie oskarża, a kto nie chce się zgodzić na te badania.
ŚWIATEŁKO W TUNELU
Pojawiła się jednak nadzieja, że "Money” i Manny skrzyżują jednak rękawice w ringu. Potwierdził to sam Mayweather po walce z Cotto. Cóż to byłby za pojedynek! Wiadomo, że obóz Amerykanina, jak i sam Floyd są królami marketingu i być może dlatego odwlekali walkę, aby jak najwięcej na niej zarobić. Czekać już jednak nie ma na co, bo obaj nie mają już godnych przeciwników, poza sobą, z którymi jeszcze nie wygrali. Ponadto, zapewne padłby rekord zysków z tej walki i na koniec karier obu zawodników potężny zastrzyk gotówki byłby miłym zwieńczeniem, nawet w przypadku porażki. Obaj są również w najlepszym wieku na taką walkę, bo nie chcielibyśmy ich oglądać w ringu kiedy będą mieli po 40 lat. Jeśli tylko dojdą do porozumienia w sprawie podziału zysków oraz tych nieszczęsnych badań krwi, to możemy być świadkami mega wydarzenia pięściarskiego. Na tę walkę czekają przecież wszyscy fani boksu.
I jeszcze tylko powtórzę: gdyby dane mi było stawiać pieniądze w takim pojedynku, to, mimo ogromnej sympatii do Paquiao i szacunku do jego osiągnięć bokserskich oraz pozasportowych, bez wahania obstawiłbym zwycięstwo Floyda Mayweathera Juniora, choć jedynie na punkty. Pytanie tylko, czy dane mi będzie przekonać się, czy miałem rację...?
Tytus Dobrowolski
Czytaj również: Lance Armstrong - historia subiektywna.